Prawda o Janosiku.
Zbójnicy
karpaccy w tradycji ludowej stali się bohaterami, którzy rabując bogatym,
dawali biednym. Tematyka zbójnicka w Polsce nie ma takiego znaczenia, jak
na Słowacji, gdzie postać Janosika urosła do symbolu obrońcy uciśnionych
i bohatera narodowego. Mit Janosika, mocno zakorzeniony u Słowaków, Polaków
i Czechów, wyrósł z legendy, którą ludowa wyobraźnia wzbogacała
o wciąż nowe elementy. W ten sposób powstawał wzorzec bohatera, który
odpowiadał zapotrzebowaniom społecznym i był wyrazicielem pragnień społecznych.
Integrował słowackie środowiska. Mit Janosika czy innego zbójnika wciąż
się zmieniał i był zależny m.in. od sytuacji politycznej i narodowościowej,
a wykreowała go literatura romantyczna.
Od
ponad 150 lat górale uprawiali zbójnicki proceder i inaczej niż ludzie
nizin postrzegali zbójnicki tryb życia. W połowie XIX wieku poeta epoki
romantyzmu Bogusz Zygmunt Stęczyński pisał o zbójnikach jako bohaterach
ludowych. O samym Janosiku zaś: "Karcił
on dumnych i uporczywych, wspomagał biednych i nieszczęśliwych. A osobliwie
żaki, sieroty, cenił niewiasty wdzięki i cnoty. Nie lubił Żydów ani
lichwiarzy, ani pochlebstwa, ani potwarzy. Czasem zaglądał i do kościoła...".
Kilkanaście
lat później badacz góralszczyzny karpackiej Wincenty Pol pisał, że zbójnictwo
było dla górali naturalne: "Każdy
Hucuł musi być choć kilka miesięcy lub lat opryszkiem, boby go żadna
dziewczyna nie kochała i nie miałby poważania na wsi". Inny
folklorysta Ludwik Zejszner dowodził z kolei, że młodzi szli w góry, gdy
złamali prawo. Tworzyły się bandy, a opowiadano o tych najodważniejszych.
Również Kazimierz Przerwa - Tetmajer i Stanisław Witkiewicz w zbójowaniu
widzieli przejaw góralskiej fantazji. Odróżniali przy tym zbójników od
zwykłych oprychów. Znaczenie słów zbójnik
i zbój było odmienne. Zbójnicy nie kradli. Łupienie bogatych nie było
kradzieżą. Kradzieżą było łupienie bogatych i biednych i zatrzymywanie
łupów dla siebie. Zbójem określano zwykłego bandytę. Zbójnikiem mógł
zostać tylko ceniony, odważny, silny, rozważny i roztropny mężczyzna, a
przy tym religijny i brzydzący się zbójami. W XIX wieku o zbójnikach
mówiło się najczęściej: dobrzy lub weseli chłopcy. Nazywano ich też
ludźmi lasowymi, opryszkami, rabusiami i beskidnikami, łotrami i hornikami.
Na czele bandy stał Harnaś, herszt, wataszka lub watach. Różne regiony
Karpat miały swoich zbójników: Juraszka, Dobosza, Ondraszka.
Zbójnictwo
"kwitło" dzięki rozwojowi osadnictwa i szlakom handlowym, łączącym
miasta po polskiej i węgierskiej stronie Karpat. Od 1485 roku pojawiły się
na pograniczu polsko - węgierskim dobrze zorganizowane bandy rozbójnicze,
które działały od Orawy po Przemyśl. Zdarzało się uprawianie zbójnictwa
przez polujących na cudzą zwierzynę. I na odwrót, byli też „skrytostrzelcy”,
którzy chodzili na zbój. Przykładem jest Jan Krzeptowski Sabała. Ci sami
ludzie mogli chodzić na zbój, polować i zajmować się wypasem
owiec.
Skrytostrzelectwo
często stanowiło umiejętność zdobywaną od najmłodszych lat. Było
mniej niebezpieczne niż zbójnictwo. Czasem było tylko próbą, a zebrane
doświadczenia - chociażby władanie bronią palną - przydawały się w
czasie napadów. Ze zbójnictwem i „polowactwem” związane były ciekawe
zwyczaje. Obie profesje cieszyły się aprobatą społeczności góralskiej,
uważane były za jedyne godne mężczyzny zajęcie, za interesujący temat
opowieści, w których odwagę, siłę i sprawność mężczyzny
wysuwano na pierwszy plan. Powstawały legendy i pieśni. Mit zbójnika często
pojawiał się w literaturze i sztuce, a Janosik był częstym bohaterem
opowieści, legend, a nawet filmów. Występował też w pieśniach i
piosenkach ludowych. Zbójnictwo było ulubionym tematem wielu malarzy na
szkle oraz rzeźbiarzy ludowych. Wiele legend o Janosiku związano z różnymi
miejscami, którym nadano nieraz nazwy upamiętniające jego imię, chociaż
nigdy go tam nie było, np. Janosikowa Skała, Janosikowy Skok.
Sytuacja
zmieniła się po II wojnie światowej, kiedy to górale stali się przykładem
odwiecznej walki klas. Jerzy Reychman uznał przeciętnego harnasia za
herolda nowej sprawiedliwości społecznej, mściciela ludowych krzywd. Władysław
Ochmański uważał chodzenie "na zbój" za formę walki klasowej.
Pisał: "Zbójnicy to biedota wiejska walcząca z panami". Adam
Przyboś posłużył się dialektyką marksistowską. Uznał zbójnictwo za
stałe zagrożenie klasy panującej, a samych zbójników za sojuszników chłopstwa
w jego walce o wyzwolenie. Ale nie tylko historycy w tak różnorodny sposób
postrzegają zbójnicki proceder. Także sami górale mają ambiwalentny
stosunek do działań swoich przodków. Na Słowacji, tam gdzie historyczny
Janosik kradł i rabował, istnieją dwie tradycje patrzenia na jego
dzieło. Zgodnie z jedną Janosik był bohaterem, bogatym zabierał, by
dawać biednym. Zgodnie z drugą, był hersztem zwykłej bandy.
Zbójnicy
byli ulubieńcami młodych dziewcząt. Kochano ich za odwagę, honor i
fantazję, a lud śpiewał o nich pieśni. Byli postrachem bogatych, a szczególnie
niesprawiedliwych panów. Rabowali mienie, które częściowo rozdawali
biednym, stając w ich obronie. Toteż wielu z nich lud uważał za swoich
bohaterów. Musieli się ukrywać przed władzami, które ich ścigały. Urządzano
na nich zasadzki i obławy. Przy schwytaniu nie było dla nich litości.
Szlachta, przeciwko której w głównej mierze skierowana była działalność
zbójników starała się ich wszelkimi sposobami i za wszelką ceną wytępić.
Przez zbójeckie napady na kupców mieszczanie także byli ustosunkowani do
zbójników wrogo, gdyż taka działalność zagrażała ich majątkom i rozwojowi
handlu.
Chłopi
odnosili się do zbójników przychylnie, pomagali im, donosili żywność i
informacje. Wielkimi zwolennikami zbójników byli juhasi. Sam wygląd zbójników
budził zazdrość wśród męskiej młodzieży góralskiej. Często nosili
oni bogate, nabijane zrabowanym srebrem i złotem pasy, piękną zdobyczną
broń, koszule z jedwabiu lub atłasu, a na głowach przy kołpakach pióropusze
z orlich piór i pęki barwnych wstążek, lub kapelusze obszyte złotymi
dukatami. Ważnym elementem stroju był skórzany pas sięgający prawie do
pach. Pas zbójnicki wyposażony był w liczne pochwy na noże i pistolety.
Zbójnicy
najchętniej zabierali pieniądze. Dalej szły kosztowności ze złota i
srebra, pierścionki, kubki, wazy, misy, lichtarze, łyżki. Również chętnie
brali odzież, począwszy od surowego płótna, aż do jedwabiu i adamaszku.
Rabowali także żywność. Zdobyte rzeczy i pieniądze najchętniej
przechowywali w spróchniałych wnętrzach drzew, najczęściej w jaworach i
bukach. Drzewa te zbójnicy znaczyli przez nacinanie tzw.
"krzesanie". Szczególnie trudna do przetrwania była dla zbójników
zima, musieli oni szukać wtedy schronisk u ludzi. Rozchodząc się,
ustalali sobie czas i miejsce zbiórki na rok przyszły. Początek i koniec
zbójowania w ciągu roku łączył się z rozwijaniem i opadaniem liści
bukowych. Buk był dla zbójników jak gdyby zegarem. Gdy buki zaczynały
pokrywać się młodą i delikatną zieleniną, sezon zbójecki należało
uważać za rozpoczęty. Wtedy zbójnicy tak śpiewali: "Pójdźmy
chłopcy kraść i zbijać, bo ni momy za co pijać, ej, bo sie zapocyna
bucyna ozwijać”.
Największy
rozwój zbójnictwa przypada na wiek XVII i XVIII. Wtedy to zwiększył się
pańszczyźniany ucisk na chłopów. Miłujący swobodę górale śpiewali:
"Panowie, panowie, będziecie panami,
ale nie będziecie rządzić góralami". Najwięcej jednak młodych
górali uciekało przed poborem do obcych armii, skąd nieraz wracało się
ze zrujnowanym zdrowiem. Zbójowanie wydawało im się azylem bezpieczeństwa
i symbolem wolności. Zbójnicy byli zwykłymi góralami zamieszkującymi
wsie wyrębowe, często byli to Wołosi. Znajomość terenu jaką nabywali
jako pasterze oraz ich częsta nieobecność w domu powodowała, że mogli
zbójować bez ściągania na siebie podejrzeń. Organizowali się w bandy
nazywane kompaniami czy familiami, na których czele stał Harnaś, czyli zbójnicki
hetman. Często wstąpienie do ich grona wiązało się ze złożeniem
przysięgi, której zerwanie było karane zemstą towarzyszy.
Rozboje
na pograniczu polsko - węgierskim możemy dokładnie zbadać w oparciu o archiwum w Bardiowie, które przetrwało do naszych czasów w nietkniętej
postaci od Średniowiecza. Posiada ono ponad trzy tysiące dokumentów średniowiecznych
oraz ponad sto ksiąg z tego czasu. Możemy zatem czytać nie tylko prośby
o zwrot skradzionych towarów, niekiedy z bardzo dokładnym opisem okoliczności
rozboju, ale również poświęcić sie lekturze spisu krów z połowy XV
wieku. Dla współczesnego czytelnika stanowią one prawdziwe bogactwo na
temat życia kupców, którym przyszło handlować na polsko - węgierskim
pograniczu. Wydawać by sie mogło, że teren ten powinien być bardzo
spokojny z uwagi na przyjacielskie więzy łączące Polskę i Węgry.
Jednakże owe przyjacielskie kontakty pomiędzy tymi krajami trudno odnieść
do polowy XV wieku oraz do drugiej połowy tego stulecia. Poza tym
pogranicze rządziło sie innymi prawami, aniżeli oficjalne kontakty pomiędzy
panującymi dynastiami.
Rozboje
na pograniczu polsko - węgierskim stanowiły poważny problem dla obu krajów.
Napady i łupiestwa na kupcach handlujących pomiędzy pogranicznymi
miasteczkami nie sprzyjały rozwojowi gospodarczemu tego regionu. Z drugiej
strony rabusie znajdowali schronienie w zamkach dostojników, zarówno
polskich jak i węgierskich, których zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa
na tym terenie. Przyczyną takiego stanu rzeczy był niewątpliwie chaos na
terenie Górnych Węgier począwszy od połowy XV wieku, który sprzyjał
działalności różnej maści rozbójników i grup zbójeckich. Brak silnej
władzy politycznej i administracyjnej musiał prowadzić do rozprzężenia,
w wyniku którego rabusie czuli sie prawie bezkarnie na tym górzystym
terenie. Zarówno próby rozprawienia sie z nimi silą, jak też próby nawiązania
z nimi rozmów pokojowych kończyły sie fiaskiem. Ta rozbójnicza działalność
znajdowała w następnych wiekach naśladowców, spośród których największą
sławę zdobył słowacki rozbójnik Janosik, którego rozboje przeszły do
legendy wśród ludności polsko - węgierskiego pogranicza.
W
odróżnieniu od Słowacji, w Polsce Janosik jest jednoznacznie pozytywnym
bohaterem. W legendach wyrównuje krzywdy społeczne, wspomaga nędzę,
przeciwstawia się szlachcie, uosabia góralską swobodę, ucieka przed
wojskiem i jest dobrym sługą Kościoła. Unika niepotrzebnego rozlewu
krwi, funduje kaplice, składa wota, obdarza bogactwem kler. To, co
ukradnie, sprawiedliwie dzieli, sprytnie ucieka przed pogonią, stosuje góralski
kodeks honorowy. Do tego spisu pozytywnych cech trzeba by dodać jeszcze
oczywiste męstwo i inteligencję, przebiegłość i zuchwałość. Ludowa
tradycja przypisywała mu umiejętności wręcz nadprzyrodzone. Miał latać
na ciupadze jak czarownica na miotle, przeskakiwać Tatry na linie, biegać
szybciej niż sarna. Podobno był wielki jak najwyższa sosna. Raz rabował
na Morawach, a jeszcze tego samego dnia widziano go na Śląsku.
Chociaż
Janosik był Słowakiem to jednak jest bohaterem polskich legend. Harnaś,
który żył wolny w górach, bogatym zabierał, a biednym rozdawał. W tych
dwóch zdaniach można by zamknąć całą legendę o Janosiku. Janosik
nigdy nie działał w Tatrach. Miał w nich tylko schowki, gdzie przechowywał
złupione dukaty i klejnoty. Do legend polskich wszedł dlatego, że w jego
drużynie byli też Polacy. Historyczna drużyna Janosika działała po słowackiej
stronie Tatr, a do Polski dostała się tylko za pośrednictwem legend.
Postać
ta w rzeczywistości istniała i działała na przełomie XVII i XVIII
wieku. Jego prawdziwe nazwisko to Juraj Janosik, urodzony w 1688 roku. Był
zwykłym wiejskim chłopakiem. Jego rodzinna wioska to Terchowa. Został
ochrzczony w kościele w pobliskim Varinie, a w księdze urodzeń tej świątyni
ksiądz Michał Smutka napisał w styczniu 1688 roku: „Dnia 25. tego miesiąca ochrzciłem dziecko narodzone z Martina
Jansiika i Anny Cesnekovej, któremu dano na imię Juraj. Chrzestnymi
rodzicami byli Jakub Meriad i Barbora Kristofikova z Terchovej”. O
dzieciństwie i młodości Janosika wiemy bardzo mało. W 1703 roku na
ziemiach słowackich wybuchło powstanie przeciwko władzy Habsburgów.
Dowodził nim żupan Szarysza, Franciszek Rakoczy II. Po kilku latach, w
grudniu 1707 roku, niespełna dwudziestoletni Janosik, dał się zwerbować
pułkownikowi Viliamowi Vinklerowi do wojsk powstańczych. W sierpniu 1708
roku pod Trenczynem doszło do rozstrzygającej bitwy powstańców z
wojskami cesarskimi, w której armia powstańcza poniosła całkowitą klęskę.
Cesarscy żołnierze pojmali prawie 400 jeńców, wśród nich i Juraja
Janosika. Szeregowych buntowników oszczędzono, nie ukarano ich nawet więzieniem,
ale po prostu wcielono ich do wojska, co było wyrokiem bardziej srogim,
jako że służba taka mogła trwać i 20 lat. Tak więc Janosik trafił do
wojska.
W
armii Janosik oszałamiającej kariery nie zrobił. Był strażnikiem
zamkowym, dziś powiedzielibyśmy: klawiszem. Służył na zamku w Bytczy
jako jeden z wartowników tamtejszej służby garnizonowej. Był tam więziony
zbójnik Tomasz Uhorczik rodem z Przedmierza koło Żyliny, a więc poniekąd
krajan Janosika, który najpierw się z nim zaprzyjaźnił, a potem
potajemnie pomógł mu uciec z więzienia. Janosikowi nie udowodniono jednak
współudziału w ucieczce. Jeszcze w tym samym roku ojciec Janosika, Martin,
czując się słabym i chorym, napisał do generała Ebergeni, by ten zwolnił
syna - jedynego żywiciela rodziny - ze służby wojskowej. Janosik
jesienią wrócił do domu w Terchowej, a
już tej samej zimy potajemnie spotkał się z Tomaszem Uhorczikiem i zgłosił
chęć przystania do jego zbójnickiego "towarzistwa". Uhorczik na
wiosnę 1711 roku zwołał kilku swoich dawnych druhów i ruszył z nimi na
Morawy. Poszedł z nimi Janosik
i wziął udział w swym pierwszym napadzie, polegającym na rozbiciu kilku
żydowskich sklepików pod nieobecność właścicieli. We wrześniu 1711
roku, prawdopodobnie w dniu otaczającego zbójników opieką św. Michała,
czyli 29. września, Janosik złożył zbójnicką przysięgę i rozpoczął
swój nikczemny proceder. Jego pierwszym łupem był zwój płótna na
koszule, zrabowany kupcowi tekstylnemu Janowi Sipasowi. Po roku Janosik
znowu pojawił się w magazynie Sipasa. Tym razem z magazynu wyniósł pas i
cztery złote. Pierwszy rabunek opłacił się bardziej. Janosikowi jako
najmłodszemu stażem w bandzie przypadło 70 złotych. Pieniądze te stracił
jednak bezpowrotnie, pożyczając je hersztowi Uhorczikowi.
Uhorczik,
sławny harnaś i przywódca grupy, postanowił się ożenić i wycofać z
branży. Swoją ciupagę oddał Janosikowi - najmłodszemu w bandzie. Osiadł
we wsi i zaczął hodować kozy i owce. Odtąd nazywał się Marcin Mrowieć
i wkrótce stał się znany jako dobry grajek i pasterz.
„Emerytura” Uhorczika była tylko kamuflażem. W rzeczywistości
prowadził bazę wypadową dla zbójników. Nocował ich, magazynował
zrabowane dobra, umawiał paserów, prowadził intensywny wywiad. "Na
zbój" chodził tylko z Janosikiem, bez reszty kompanów. Nie ryzykował,
cieszył się życiem. Wobec Janosika był lojalny i przyjacielski. Między
zbójami nie mogło zatem dojść do pojedynku, jaki znalazł się w filmie
Passendorfera: Janosik pokonał w nim szefa i sam obwołał się hetmanem. W rzeczywistości władza w bandzie przeszła z rąk do rąk pokojowo, bez
rozstrzygającego pojedynku na tle Giewontu.
Janosik
zbójował tylko półtora roku - od września 1711 do początku roku 1713.
Przez ten czas przeprowadził kilka śmiałych napadów i raz trafił do więzienia.
Jego drużyna napadała na szlachciców, kupców, a nawet na plebanie. Drużyna
Janosika napadała również na hale pasterskie zabierając pasterzom owce,
które stanowiły główne pożywienie zbójników. Ofiarami harnasia nie
byli jednak tylko najbogatsi. Można nawet stwierdzić, że najczęściej
nie oni. Mimo to wszystkie te napady nie kwalifikowały się do ukarania
Janosika ścięciem ani szubienicą. To ostatni skok okazał się tragiczny
w skutkach. Janosik miał swoją jedną zasadę: osobiście nigdy nikogo
fizycznie nie skrzywdził. Ale jego kompani dopuścili się najcięższej
zbrodni, która przyczyniła się do wydania wyroku śmierci także na
Janosika. Było to zabicie proboszcza
Juraja Vrtika
z Demanicy. Zginął od kul wystrzelonych przez członków bandy.
Kilka
dni później spętany Janosik relacjonował wszystko przed trybunałem. W
Liptowskim Mikulaszu 16. i 17. marca 1713 roku odbył się proces Juraja
Janosika. Został skazany na męki, a następnie na śmierć przez
powieszenie na haku wbitym w lewy bok. Nie pomógł mu obrońca, który
przekonywał, że wszystkiemu winien Uhorczik. Nie pomogło obwinianie
kompanów. Nie pomogło nawet zapewnienie obrońcy, że Janosik skończył
już z profesją i chce odkupić zbrodnie i winy. Wyrok szybko
wykonano, prawdopodobnie 18. marca 1713 roku. Dlaczego zginął? Pytanie
powinno raczej brzmieć: dlaczego zginął tak późno? Aby na nie
odpowiedzieć, cofnijmy się do czasu sprzed jego zbójnickiej kariery. Jak
wspomnieliśmy, zanim trafił do cesarskiej armii, Janosik był powstańcem.
Powstanie Rakoczego zostało krwawo stłumione w roku 1711 i właśnie wtedy
zaczęła się jego zbójnicka kariera. Z akt procesowych wynika, że przez
półtora roku Janosik podawał się za "krucza", czyli powstańca.
Oznaczałoby to, że rabował jakby nie na swój rachunek.
Dwuznacznie
wyglądały również jego stosunki z ówczesnymi służbami bezpieczeństwa.
Wiadomo bowiem, że został schwytany już po kilku miesiącach swojej działalności.
Trafił do kazamatów twierdzy hrahowskiej. Wiceżupan Małohontu wypuścił
go jednak na wolność. Wszystko wskazuje na to, że Janosik uniknął
pierwszego procesu dzięki przekupstwu. Oprócz wiceżupana Małohontu
Janosik opłacał najprawdopodobniej sędziego z Oczadnicy, naczelnika
hajduków Jana Litiskiego i urzędników miejskich.
Wiele
wskazuje na to, że Janosik czuł się zupełnie bezkarnie, zdając sobie
sprawę, iż jest pod kuratelą przekupnych urzędników. Dlaczego zatem
wpadł? Przesadził z aktami przemocy. Skorumpowani urzędnicy mogli
ochraniać pijaka i złodzieja, dopóki im płacił i nikogo nie zabił.
Jednak gdy zabił księdza i w sprawę wmieszała się Święta Inkwizycja,
wyrok mógł być tylko jeden. A jednak miejscowym góralom trudno do dziś
uwierzyć, że Janosik był zwykłym zabójcą i złodziejem. Legenda mówi,
że zginął wyłącznie wskutek pośpiechu zbyt gorliwych urzędników.
Wyrok
śmierci na Juraja Janosika po przetłumaczeniu brzmiał następująco: "Ponieważ
wyżej oznaczony Jerzy Janosik, nie bacząc tak na przykazania Boskie, jak i
na prawa ojczyste, przed dwoma laty oddał się zbójnictwu i wodzem albo
hetmanem takowym się mianował, i że z tymi towarzyszami swoimi na drogach
się czając, licznych ludzi z dobytku ograbiał, jako też, co się z jego
własnego wyznania okazuje, jego towarzysze, kiedy i on był obecny, pana
plebana z Demanicy przestrzelili i bezbożnie zamordowali, jak również i
innych, co jest wyżej opisane, złych uczynków się dopuścił: dlatego za
te tak bardzo złe uczynki i przekroczenia przykazań ma być na hak w lewym
boku wbity i tak dla przykładu innych takich złoczyńców powieszony".
W chwili śmierci miał zaledwie 25 lat. I tak można by skwitować jego życiorys.
Śmierć
Janosika nie zmniejszyła aktywności innych zbójników. Nadal ten proceder
był poważnym problemem dla zapewnienia bezpieczeństwa w Karpatach, a jego
ukróceniu nie sprzyjały zarówno warunki naturalne, jak i słabość
władz lokalnych, które niejednokrotnie były w zmowie ze zbójnikami.
Mimo, że
historyczna prawda o Juraju Janosiku jest znana od lat międzywojennych,
jego postać jest wciąż przedstawiana w dowolny sposób w folklorze i
kulturze. W drugiej połowie XVIII Juraj Janosik stał się narodowym słowackim
bohaterem. Zaczęto go pozytywnie wiązać z Tatrami. Wówczas popularyzowały
się podania, według których działał on poprzez obrabowywanie bogatych
ludzi i obdarowywanie biednych. Był uznawany za tatrzańskiego bohatera zarówno
w komunistycznej Czechosłowacji, jak i do niedawna w Polsce. Na Podhalu
panowało do niedawna przekonanie, że był Polakiem i zbójował tamże.
Teza ta została upowszechniona przez Tetmajera. Napisał on między innymi
epopeję tatrzańską „Legenda Tatr”, składającą się z dwóch części:
„Maryna z Hrubego” i „Janosik Nędza Litmanowski”. Na podstawie
motywów literackich Tetmajera, w Polsce został utworzony w latach
siedemdziesiątych serial telewizyjny Jerzego Passendorfera „Janosik”, a
także jego wersja pełnometrażowa. Akcja filmu dzieje się w początkach
XIX wieku na Podhalu wśród polskiej społeczności i bardzo luźno odnosi
się do rzeczywistej historii. Mimo to oba obrazy zdobyły
dużą popularność
w Polsce i bardzo przyczyniły się do rozpowszechnienia w Polsce postaci
Janosika. Próbą ukazania prawdy historycznej, wzbogaconej o motywy baśniowe
i z wartką akcją był film Agnieszki Holland i Katarzyny Adamik „Janosik
– Prawdziwa historia” z 2009 roku. Zofia Urbanowska, wzorując się na
legendarnych motywach Andrzeja Stopki napisała baśń pt. „Janosik”.
Utwór ten został wznowiony w zbiorze baśni i legend polskich. Janosik
pojawił się w 1944 roku na banknocie 500 - koronowym w Czechosłowacji, a
także w 1947 roku na 3 - koronowej monecie. Chociaż jest on postrzegany
jako bohater, jego nazwiskiem określa się również w gwarze podhalańskiej
chuliganów i bandytów. Dzień dobrego łotra, obchodzony 26. marca, jest
nazywany również dniem Janosika. Juraj
Janosik jest bohaterem narodowym na Słowacji, a w jego rodzinnej wiosce
Terchowa wybudowano mu nawet olbrzymi pomnik.
źródła:
1.
Ivan Bohus, Janosik Made in Poland, [w] Tatry, nr 2/2007.
2.
Zofia Radwańska-Paryska, Witold Henryk Paryski, Wielka Encyklopedia
Tatrzańska, Wydawnictwo Górskie, Poronin 2005.
3.
Maciej Pinkwart, Juraj Janosik CV, [w] Zakos, nr 3/206/2013.
4.
Jolanta Flach, Od rzeczywistości do mitu, [w] Tygodnik Podhalański,
27. 10. 2006 r.
5.
Michał Wójcik, Prawdziwa historia Janosika, [w] Wołanie, nr
27/2002.
6.
Beskidzcy zbójnicy, www.pttk.slttzn.katowice.pl
7.
Stanisław Sroka, Janosik i jego poprzednicy w zbójnickim rzemiośle
w Karpatach, www.zwoje-scrolls.com
8.
Narodowe Archiwum Cyfrowe, www.nac.gov.pl
9.
Polska na fotografii, www.fotopolska.eu
Jacek Ptak