Goralenvolk. Historia kolaboracji w Zakopanem.
Galeria fotografii |
Pokaz slajdów |
pobierz tekst w wersji pdf. |
"Duma i Zdrada". zobacz zwiastun filmu. |
Jóżef Pitoń wspomina ostanie dni Wacława Krzeptowskiego. zobacz film. |
Testament Wacława Krzeptowskiego. zobacz film. |
Jóżef Pitoń o działalności kurierskiej swojego przyjaciela Józefa Krzeptowskiego. zobacz film. |
Dzieje
Podhala w czasie drugiej wojny światowej pełne są elementów heroicznych.
Należy do nich chociażby działalność kurierów tatrzańskich, grup
konspiracyjnych czy też całych oddziałów partyzanckich. Codziennie też
polska ludność okolic Zakopanego i Nowego Targu musiała radzić
sobie z trudem życia pod okupacją. Jednak obok jasnych, były też i
ciemne karty tej historii: próby germanizacji i organizowania struktur
kolaboracyjnych tak zwanego Goralenvolku.
Zakopane
zostało zajęte przez zmotoryzowane oddziały niemieckie 1. września 1939
roku około godzin 14. Od 2. września 1939 roku administrację wojskową w
stolicy polskich Tatr sprawowały jednostki słowackie. Po wycofaniu się w
połowie września oddziałów naszych południowych sąsiadów rozpoczęły
się niepodzielne rządy niemieckiego okupanta. Istniał pomysł, aby
Podhale przekazać Słowacji, podobnie jak niedaleką Orawę i Spisz,
ostatecznie jednak pozostały one pod kontrolą hitlerowską. W lutym 1940
roku gubernator dystryktu krakowskiego wydał rozporządzenie, na mocy którego
rejon Zakopanego stał się obszarem zamkniętym. Decyzja ta miała na celu
przerwanie tras kurierskich wiodących z Polski przez Słowację na Węgry,
a także otwierała drogę do stworzenia z tego regionu całkowicie
niemieckiego kurortu zimowego.
Dyrektor
Muzeum Tatrzańskiego Juliusz Zborowski pisze w swoich wspomnieniach:
„Pierwsze
zastępy urzędników, SS - manów i innych formacji były olśnione
„rajem”, jaki zastały na naszej ziemi. Wszystkiego tu jeszcze było w
bród, tego właśnie, czego brakowało w Reichu, gdzie zaciskano pasa,
aby starczyło na armaty i czołgi. Trudno obliczyć ile w pierwszych
miesiącach okupacji spożyli niedokarmieni najeźdźcy prawdziwej kawy,
herbaty, czekolady, ciastek, śmietany, masła i wędlin zanim ruszyło
racjonowanie żywności”. Otworzył się Sezam w postaci żydowskich
sklepów i składów, rzeczywiście bogato zaopatrzonych we wszelkie dobro,
a przede wszystkim w wyroby tekstylne.
Rozpoczął
się ordynarny rabunek. Niemcy zajęli sanatoria, domy wypoczynkowe,
najlepsze mieszkania i wille, a przestrzeń publiczną poddano germanizacji.
Nowy Targ przemianowano na Neumarkt/Dunajec, w Zakopanem zaś zmieniono
nazwy ulic: Krupówki przemianowano na Hauptstrasse, obok pojawiła się
Giewontstrasse, Tatrastrasse, Krakauerstrasse, Sprungschanzenstrasse. Nową
nazwę (Sonnenbergalpe) otrzymała też Gubałówka.
Tatry
były przez Niemców nazywane Skiparadies
– rajem narciarzy. W Zakopanem i Nowym Targu powstały niemieckie
związki sportowe, na trasach zjazdowych organizowano zawody dla niemieckich
sportowców. Bronisław Czech, wybitny narciarz, otrzymał propozycję
trenowania niemieckich sportowców zimowych. Nie przyjął jej, w efekcie
czego trafił do Auschwitz, gdzie zginął w czerwcu 1944 roku. Niektóre
partie gór były dla Polaków zamknięte. Okupanci nie tylko pilnowali
przejść na Słowację, ale także organizowali wycieczki turystów i
alpinistów na szczyty. Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowanie Ratunkowe
przemianowano na Tatra Bergwacht, w skład którego weszło wielu
przedwojennych ratowników. Na jego czele stanął wybitny alpinista
Zbigniew Korosadowicz. Ratownicy ochotnicy potajemnie pomagali Polakom (w
tym kurierom), ale oficjalnie współpracowali z władzami
okupacyjnymi.
Już
w pierwszych miesiącach wojny Zakopane odwiedziło wielu hitlerowskich
dygnitarzy. W listopadzie 1939 roku na Podhale przyjechał po raz pierwszy
Generalny Gubernator Hans Frank, który w latach późniejszych często
wizytował nowy niemiecki kurort. Miesiąc później pod Tatrami gościł
przywódca młodzieży, Baldur von Schirach, a w styczniu 1940 roku przybył
tu Reichsführer SS - Heinrich Himmler. W mieście odbyła się też III
Konferencja Metodyczna zorganizowana wspólnie przez NKWD i Gestapo w marcu
1940 roku. (więcej o tej Konferencji można znaleźć tutaj.
Miejsce
polskich turystów zajęli pod Tatrami niemieccy rekonwalescenci ranni w
kolejnych kampaniach Wehrmachtu. Swoje sanatoria otrzymała kolej i poczta,
chętnie zjeżdżali tu także pracownicy okupacyjnej biurokracji oraz
aparatu represji wraz z rodzinami. Z czasem Zakopane stało się jednym
wielkim niemieckim szpitalem. Chętnie wysyłano tu także dzieci i młodzież,
szczególnie od 1943 roku, gdy alianckie bombardowania Rzeszy stały się
codziennością miast na zachodzie kraju. Na Podhale ewakuowano w związku z
tym około dwudziestu tysięcy młodych ludzi. Rabkę planowano przekształcić
w miasteczko młodzieżowe i nazwać „Hitlerjugend Stadt”. Miało ono
pomieścić około ośmiu tysięcy niemieckiej młodzieży. Obecność tak
dużej liczby ludności napływowej, pozostającej pod mocnym wpływem
ideologii nazistowskiej, ciążyła oczywiście mieszkańcom tych ziem.
W
takich właśnie warunkach, na zamkniętym terytorium w górskiej kotlinie,
gdzieś na obrzeżach wielkoniemieckiego kurortu, rodził się Goralenvolk.
Wydarzeniem, które zapoczątkowało próbę jego stworzenia, była
pielgrzymka górali na Jasną Górę zorganizowana w październiku 1939
roku. Mieszkańcy Podhala przekonali się na własne oczy, że sanktuarium
nie zostało zniszczone, co więcej, okupanci nie przeszkadzali w modlitwie
przed obrazem Czarnej Madonny. Pielgrzymkę zainicjował niemiecki agent
Witalis Wieder, od dawna zadomowiony w stolicy polskich Tatr. Zakrawa na
paradoks, że był on kapitanem rezerwy Wojska Polskiego i przewodniczącym
Związku Oficerów Rezerwy w Zakopanem.
Niemiecki
agent organizował przed wojną obchody polskich rocznic niepodległościowych.
Był także jednym z głównych koordynatorów obsługi logistycznej
Konferencji Gestapo - NKWD, a dysponując siecią gastronomiczną, żywił
uczestników zakopiańskich obrad. Zarekwirował on dla siebie pomieszczenia
„Watry”, gdzie prowadził kawiarnię oraz „Bauern Schenke” czyli
„szynk chłopski” (oczywiście oba zakłady były tylko dla Niemców –
„Nur fur Deutsche”). Później przejął także bar - restaurację
Bielatowiczów przy ul. Zamojskiego, gdzie urządzono winiarnię dla Niemców
„Deutsche Winzerstube”.
Jednym
z uczestników pielgrzymki był Wacław Krzeptowski, przedstawiciel możnego
rodu góralskiego, działacz przedwojennego Związku Górali, prezes
nowotarskiego oddziału Stronnictwa Ludowego. Przed wrześniem aktywnie działał
na niwie publicznej. Znał się zarówno z Wincentym Witosem, jak i
przedstawicielami władzy (między innymi witał w Zakopanem prezydenta
Ignacego Mościckiego), protestował także przeciw budowie kolejki linowej
na Kasprowy Wierch. Agentowi Wiederowi udało się skaptować wpływowego górala
do współpracy z okupantem. W jaki sposób? Bez wątpienia był on człowiekiem
ambitnym, pysznym, rwącym się do zaszczytów. Wystawny tryb życia wpędził
Krzeptowskiego w kłopoty finansowe. 3. września 1939 roku jego majątek
miał zostać wystawiony na licytację. Niemcy wstrzymali egzekucje długów,
o czym były działacz ludowy dobrze wiedział. Jego obrońcy wskazują
jeszcze jeden motyw przejścia na stronę niemiecką: troska o przetrwanie
góralszczyzny skłaniać miała go do pragmatycznej współpracy z
okupantem.
W
1941 roku Niemcy przywieźli do Zakopanego aresztowanego Wincentego Witosa,
którego chcieli zmusić do stworzenia polskiego rządu kolaborującego z
Hitlerem. Pomysł był dobry, gdyż Krzeptowski znał dobrze Witosa, pomagał
w jego ucieczce za granicę po procesie brzeskim, a podczas jego pobytu na
emigracji był jednym z jego kurierów. Wacław Krzeptowski miał się
spotkać z Witosem, aby go namówić do tej działalności, lecz Witos
stanowczo odmówił wszelkiej współpracy z Niemcami.
Drugą
wpływową osobą skaptowaną przez Niemców był Henryk Szatkowski: doktor
prawa, kierownik wydziału uzdrowiskowego w Zakopanem, propagator turystyki,
wielki miłośnik narciarstwa i góralszczyzny. Z racji swoich licznych
wyjazdów (był między innymi kapitanem sportowym Polskiego Związku
Narciarskiego) znał dobrze wiele języków, w tym niemiecki. Przed wojną
był wyraźnie zafascynowany kulturą i charakterem zachodnich sąsiadów.
Co skłoniło go do współpracy? Wielu historyków uważa, że przed wrześniem
został zwerbowany przez niemiecki wywiad.
Krzeptowski
i Szatkowski wraz z kilkoma innymi, którzy przedstawiali siebie jako
„zbawców narodu góralskiego”,
połakomili się na całkiem przyziemne
przywileje i korzyści płynące ze współpracy z okupantem, m.in. łatwe
zarobkowanie czy ulgi w podatkach. Zupełnie chybiona idea udowodnienia odrębności
„narodu góralskiego” od narodu polskiego, a ponadto „niemieckich
korzeni”, obnażyła najgorsze cechy ludzkie: pychę, chciwość, żądzę
władzy. Plan okupanta był prosty: zgermanizowanie górali oraz
wyniszczenie jednostek opornych. Żydzi, Polacy, potem górale. Krzeptowski
zdawał się o tym nie wiedzieć i łatwo wszedł w rolę propagandowego
symbolu „przyjaźni” góralsko – niemieckiej.
7.
listopada 1939 roku w dniu imienin Adolfa Hitlera delegacja górali
uczestniczyła w ceremonii „intronizacji” Generalnego Gubernatora
Hansa Franka na Zamku Królewskim na Wawelu
Krakowie. Wacław Krzeptowski wraz z grupą swoich ziomków ubranych
w stroje ludowe złożył swoisty „hołd”
hitlerowskiemu wielkorządcy,
wręczając mu jednocześnie w prezencie złotą ciupagę. 12.
listopada 1939 roku Hans Frank odwiedził Zakopane. Krzeptowski witał go
uroczyście pod świerkową bramą zbudowaną z okazji Mistrzostwa Świata w
narciarstwie klasycznym, które rozegrano w lutym tego samego roku, a Szatkowski pełnił rolę tłumacza. Krzeptowski zwrócił się wtedy do
Generalnego Gubernatora słowami: „Mój
drogi przyjacielu, dwadzieścia lat jęczeliśmy pod polskim panowaniem, a
teraz wracamy pod skrzydła wielkiego narodu niemieckiego”.
W
czerwcu 1940 roku w powiecie nowotarskim przeprowadzono spis ludności. W
rubryce „narodowość”, obok polskiej, niemieckiej, żydowskiej czy
ukraińskiej, pojawiła się również opcja „góralska”. Ludzie
Krzeptowskiego starali się w różny sposób wpływać na wyniki spisu, między
innymi rozsiewali plotki, że osoby deklarujące się jako Polacy zostaną
wywiezione do Generalnego Gubernatorstwa. Większość mieszkańców Podhala
wybrała opcję polską, czasem w postaci „polski góral” bądź też
„góral - Polak”. Aby wynik spisu był korzystniejszy dla działaczy
Goralenvolku, dokonali oni fałszerstwa. Wpisy typu „polski góral”
przyporządkowywali do kategorii „narodowość góralska”.
Pod
koniec 1941 roku Niemcy podjęli decyzję o utworzeniu Komitetu Góralskiego,
stworzyli jego regulamin i zakreślili obszary jego działalności. Miał on
pełnić funkcję namiastki samorządu góralskiego odpowiedzialnego za
kontakty z okupantem, sprawy socjalne, pracę, kulturę, edukację oraz
zaopatrzenie. W lutym 1942 roku stworzono struktury tej instytucji, na czele
której stanął Krzeptowski, a jego zastępcą został Józef Cukier.
Komitet posiadał swoich przedstawicieli w terenie.
Okazją
do zaprezentowania rzekomych wpływów Komitetu Góralskiego była akcja
wymiany dowodów osobistych na nowe karty rozpoznawcze latem 1942 roku. W
jej ramach wprowadzono niebieskie kennkarty góralskie z dużą literą
„G” na pierwszej stronie. Działacze Goralenvolku prowadzili szeroko
zakrojoną akcję propagandową zachęcającą ludność do przyjmowania
tego rodzaju kart. Obiecywano pomoc i opiekę, między innymi zwolnienie z
obowiązku dostarczania Niemcom kontyngentów rolnych. Dokonywano też
licznych manipulacji w czasie wydawania dokumentów (na przykład nie przywożono
do wsi polskich kennkart), a opornym grożono represjami z wysiedleniem do
Generalnego Gubernatorstwa bądź też wywiezieniem na roboty do Rzeszy włącznie.
Szacuje
się, że kennkarty z literą „G” przyjęło od kilkunastu do około
trzydziestu procent mieszkańców Podhala. W wielu wsiach odsetek ten był
bardzo niski, wyższy był natomiast w
większych ośrodkach, takich jak
Nowy Targ, Zakopane, Szczawnica czy Rabka. W Bukowinie Tatrzańskiej i Krościenku
odsetek kart góralskich wyniósł niespełna 3%, w gminach Szaflary i
Czorsztyn 3%, w gminie Łopuszna 7%. W Ludźmierzu, Chochołowie, Białym
Dunajcu było ich 10%. W samym jednak Zakopanem na 8000 wydanych kennkart było
2700 góralskich (33%), lecz trzeba przecież pamiętać o tym, że tu była
siedziba „Góralskiego Komitetu”, Gestapo w hotelu „Palace” i
policji, a więc indoktrynacja i „perswazja” była najsilniejsza i przybierała brutalne nieraz formy.
Kennkarty
góralskie przyjmowano z różnych powodów, między innymi ze strachu przed
represjami czy z chęci uzyskania lepszego dostępu do zaopatrzenia i pomocy
materialnej. Zdarzały się również zupełnie odmienne motywacje: karty z literą
„G” przyjęli niektórzy działacze konspiracyjni bądź też ludzie, którzy
ukrywali u siebie Żydów. Czy fakt przyjęcia takiej kennkarty oznaczał
rzeczywistą zdradę? Zdecydowana większość górali nie chciała pobierać
kennkart z literą „G”. Niektórzy protestowali głośno i otwarcie,
inni w obawie o własną rodzinę, w atmosferze, jaką wytwarzało
gestapo (rozstrzeliwania, aresztowania, zagrożenia i wywózki na
roboty do Niemiec i do Auschwitz), a nawet niszczeniem przez urzędników
kennkart z literą „P” (Polak), pobierali „góralskie”, by mieć
jakikolwiek dowód tożsamości wymagany przez Niemców.
Działacze
Goralenvolku starali się prowadzić aktywną działalność kulturalno - oświatową.
Przejęli między innymi kontrolę nad przedwojenną szkołą przemysłu
drzewnego w Zakopanem, którą przemianowano na Państwową Szkołę
Zawodową Góralskiej Sztuki Ludowej. Przymiotnik „państwowe” otrzymało
także Muzeum Tatrzańskie. W zamierzeniach kolaborantów miało to stanowić
namiastkę podhalańskiej suwerenności. W Zakopanem otwarta została szkoła
powszechna, w której językiem wykładowym był góralski (równolegle
uczono także niemieckiego). Miała ona na celu propagowanie lokalnej
kultury, a także stanowić narzędzie germanizacyjne. Mieściła się ona w
willi „Szarotka”. Mimo wielkiego nacisku na posyłanie dzieci do tej
szkoły, liczyła ona zaledwie 130 uczniów, co stanowiło około szesnastu
procent dzieci z Zakopanego.
Działacze
góralscy próbowali też zdobyć poparcie dzięki działalności społecznej.
Przydzielali zasiłki, organizowali kuchnie ludowe i rozdawnictwo żywności,
a w czasie epidemii tyfusu starali się we współpracy z Niemcami udzielać
pomocy lekarskiej najbiedniejszym. Bezskuteczne były natomiast próby
ograniczania przymusowych dostaw na rzecz okupanta – kontyngenty
egzekwowano często od całej wsi, łącznie z działaczami Komitetu Góralskiego.
Mimo wszystko Goralenvolk nie cieszył się wśród mieszkańców Podhala
popularnością. Warto wspomnieć, że prezes Komitetu Góralskiego Wacław
Krzeptowski, po aresztowaniu przez Gestapo Tadeusza Paudyna, przejął jego
skonfiskowany sklep tytoniowy przy Krupówkach. Prowadził go jako „Tabakverlag”
do spółki z Józefem Cukrem i przynosił mu przyzwoite dochody. Podobnie
dobrze wiodło się członkom jego rodziny.
Ostatnią
zorganizowaną akcją góralskich separatystów była próba utworzenia
podhalańskiej jednostki SS. Wysłanie żołnierzy na wojnę z bolszewizmem
miało być dowodem skuteczności Komitetu Góralskiego. W styczniu 1943
roku udało się zgromadzić około trzystu ochotników, w dużej części
chorych na syfilis i gruźlicę. Dość liberalne badania lekarskie przeszła
połowa z nich. Kompletnie pijanych przyszłych góralskich SS - manów wysłano
do obozu szkoleniowego w Trawnikach na Lubelszczyźnie. Początkowo Niemcy
chcieli wykorzystać ich do pełnienia służby wartowniczej, jednak fatalny
stan zdrowia tych żołnierzy zniweczył wszelkie plany w tym względzie. „Na
Pańskie pytanie, w jakim stopniu ci górale potrafią porozumiewać się po
niemiecku, mogę odpowiedzieć jedynie posługując się słowem „Vodka”.
Tym samym można powiedzieć o tej narodowości wszystko” – pisał
do Berlina Friedrich Wilhelm Krüger, dowódca SS i Policji w Generalnym
Gubernatorstwie. „Jestem stanowczo
przekonany, iż potrafimy wojnę tę wygrać bez nich” –
skomentowano sprawę w stolicy III Rzeszy. Część ochotników zdezerterowała,
innych zwolniono bądź wywieziono na roboty przymusowe do Rzeszy.
Ostatecznie w SS pozostało dwunastu góralskich żołnierzy.
Po
klęsce idei Legionu Góralskiego działalność Goralenvolku załamała się.
W 1944 roku nie udało się nawet zebrać delegacji góralskiej na
organizowane przez rząd Generalnego Gubernatorstwa dożynki. Kilku działaczy
Komitetu Góralskiego zginęło z rąk AK - owców i partyzantów Józefa
Kurasia „Ognia”. Pod koniec okupacji, widząc nadchodzącą klęskę
hitlerowskich Niemiec, Wacław Krzeptowski próbował naprawić swą zdradę.
Przeszedł na słowacką stronę Tatr i podejmował próbę wstąpienia do słowackiego
oddziału partyzanckiego, ale – wobec rozpoznania go przez polskich łączników
- nie przyjęto go. Wrócił do Zakopanego, ukrywał się i bezskutecznie próbował
nawiązać kontakt z partyzantami radzieckimi. Wyrokiem podziemnego sądu
Polski Walczącej Krzeptowski już w 1942 roku został skazany na karę śmierci,
jednak z wykonaniem wyroku zwlekano, obawiając się represji ze strony
hitlerowców na mieszkańcach Zakopanego.
Obawa,
iż ucieknie on wraz z hitlerowcami z Zakopanego przyspieszyła
przybycie do miasta celem wykonania wyroku plutonu egzekucyjnego Armii
Krajowej „Kurniawa” spod Babiej Góry pod dowództwem porucznika
Tadeusza Studzińskiego pseudonim „Kurzawa”. W plutonie liczącym
30 osób było kilku zakopiańczyków, miedzy innymi Bolesław Dobrzański
pseudonim „Malinowski” i Stanisław Osiecki pseudonim „Jelito”. Po
lewej stronie drogi z Krzeptówek do sanatorium wojskowego, za piekarnią
Wojciecha Kwapienia rośnie kilka wysokich świerków. Na jednym z nich, 20
stycznia 1945 roku z wyroku sądu Polski Walczącej z 1942 roku powieszony
został Wacław Krzeptowski. Rodzina dopiero po wielu godzinach pochowała
ciało kolaboranta w niewiadomym miejscu.
Józef
Pitoń z Kościeliska, naoczny świadek tamtych wydarzeń, tak wspomina
tamte dni: „Widziałem jak Wacek Krzeptowski wisiał na jednym z 3 smreków, tam,
gdzie dziś jest apartamentowiec na Krzeptówkach. Stanisław Karpiel miał
kolebę pod turniami, przy Kurierskiej Perci w Dolinie Kościeliskiej. Pod
koniec wojny Józef Krzeptowski przyprowadził do niego Wacka Krzeptowskiego
na przechowanie. Ale Wacek zaczął się za bardzo rządzić. Wtedy Staszek
Karpiel złapał za karabin i go przepędził z koleby. Potem zdrajca ukrył
się w szopie Pod Kominami, a potem u brata Julka. Tam go partyzanci z
Kurniawy złapali. Poprowadzili go pod Gronik, na Polanę Białego
Krzeptowskiego, którą dziś mylnie nazywa się polaną Siwarną. Była
sobota, 20. stycznia. Krzeptowski prosił o kulę. Ale usłyszał
odpowiedź, że na kulę nie zasługuje. Zdrajcy pisany jest sznur. Rano, po
mszy, koledzy mi powiedzieli, że trup wisi na smreku. Polecieliśmy go
obejrzeć. To był Wacek Krzeptowski. W zielonym kapelusiku, głowę
miał przegiętą, krótki wąsik, kurtka czarna, z kołnierzem, zielone
portki, ręce związane, a na kurtce wyrwana kartka z zeszytu i napis
wykonany chemicznym ołówkiem: „Tak zginie każdy zdrajca ojczyzny”.
Wisiał na takim sękatym smreku. Po paru chwilach włókami przyjechał
jego bratanek. Odcięli trupa i pojechali prosto przez Budzowskie na Krzeptówki,
do Wackowej Sopki. Tej chaty już nie ma”.
Góral sporządził przed śmiercią testament, w którym cały swój majątek przekazał Armii Krajowej „z własnej i nieprzymuszonej woli jako jedyne zadośćuczynienie dla Narodu Polskiego za błędy i winy popełnione w okresie okupacji niemieckiej”. Na Podhalu mówiło się, że swoją ostatnią wolę spisał Krzeptowski własną krwią.
( zobacz film )
W
domu przy ulicy Kościeliskiej 50 mieszkali kuzyni Wacława Krzeptowskiego
– Stefan i Adam Krzeptowscy. Stefan, chodzący w czasie okupacji na co
dzień po Zakopanem w pełnym stroju góralskim z szerokim pasem
bacowskim,
korzystał z protekcji Wacława, aby nieźle się urządzić. Przejął
skonfiskowany przez okupanta sklep spożywczo - kolonialny Mojżesza Stilla
przy ul. Krupówki 31 i prowadził tam sklep spożywczy. Wiosną
1945 roku wraz z sekretarzem i radcą prawnym Komitetu Adamem Trzebunią
Niebies został wywieziony z Zakopanego. Obaj nigdy już tutaj nie powrócili.
Adam
Krzeptowski, do 1939 roku działacz oddziału zakopiańskiego Towarzystwa
Gimnastycznego „Sokół”, po zajęciu Zakopanego przez Niemców był wykładowcą
„języka góralskiego” w szkole zawodowej. W 1945 roku wyjechał z
Zakopanego do Piechowic koło Jeleniej Góry. Prowadzone w jego sprawie śledztwo
w latach 1945 oraz 1948 - 1949 uwolniło go od winy i kary. Jego syn Leszek
Krzeptowski zaangażował się po wojnie w działalność turystyczną. W 1948
roku ukończył pierwszy kurs dla przewodników sudeckich i zajął się
oprowadzaniem wycieczek – był jednym z najbardziej znanych i zasłużonych
przewodników po Sudetach. Zmarł w 2003 roku.
Brat
Wacława Krzeptowskiego, Bolesław, prowadził przejętą po Żydzie
Rotterze, piekarnię przy ul. Nowotarskiej. Został zastrzelony przez
partyzanta radzieckiego 20. grudnia 1945 roku. Drugi brat Wacława, doskonały
kucharz Jan Krzeptowski, nie zhańbił się współpracą z okupantem, zaś
jego syn Zenon Krzeptowski walczył w Polskich Siłach Zbrojnych na
zachodzie jako oficer lotnictwa. Pozostał po wojnie w Anglii, zmienił
nazwisko i pracował jako oblatywacz samolotów. Zginął w katastrofie
lotniczej.
Witalis
Wieder i Henryk Szatkowski uciekli do Niemiec jeszcze przed wyzwoleniem
Zakopanego. Wieder wylądował w Bawarii, Szatkowski w Londynie. Po wojnie
skazano ich zaocznie na karę śmierci. Józef Cukier, zastępca
Krzeptowskiego w Komitecie Góralskim, został w 1946 roku skazany na
piętnaście lat więzienia – na jego korzyść zeznawali mieszkańcy
Podhala, w tym Żydzi. Po odsiedzeniu wyroku spokojnie dożył swoich dni
pod Tatrami.
Dlaczego
Niemcy podjęli się wspierania Goralenvolku? Bez wątpienia ich głównym
celem było rozbicie jedności społeczeństwa polskiego, a separatyzm góralski
miał być do tego środkiem. Liczyli też na skuteczną germanizację części
ludności podhalańskiej. Dlaczego z kolei niektórzy górale poszli na
układy z okupantem? Wielka w tym zasługa agenta wywiadu Wiedera, który pośredniczył
w kontaktach z nazistami. Ludzie tacy jak Krzeptowski czy Cukier byli
osobami znanymi w Zakopanem przed wojną, dzięki czemu firmowana przez nich
inicjatywa mogła początkowo budzić zaufanie. Bez wątpienia dużą rolę
grały też motywy osobiste: ambicja, chęć zyskania prestiżu czy też
korzyści materialnych. Czy obok tych pobudek występowały też względy
pragmatyczne i prospołeczne? Tego już nie wiemy.
Odzew,
z jakim spotkał się Goralenvolk wśród Podhalan miał podłoże społeczno-gospodarcze.
Żyjący z turystyki, ubodzy górale stracili po wybuchu wojny znaczną część
środków do życia. W układach z Niemcami widzieli sposób przetrwania ciężkich
okupacyjnych lat. Działalność społeczna Komitetu Góralskiego dawała im
częściowe poparcie. Choć zakres kolaboracji był pod Tatrami największy
w kraju, nie miała ona jednak dużej skali. Krzeptowski na długo przed końcem
wojny stracił swoją pozycję, a Podhale oprócz współpracy z nazistami
zapisało piękną kartę działalności podziemnej. Wojciech Szatkowki,
historyk, wnuk Henryka Szatkowskiego, autor książki: „Goralenvolk.
Historia zdrady”, badając działania Komitetu Góralskiego, przypomina też
o wspaniałej działalności Konfederacji Tatrzańskiej, której głównym
celem było zdławienie zdrady własnymi, góralskimi rękami.
Najwybitniejszy kurier tatrzański Józef Krzeptowski zapytany, dlaczego
narażał życie na kurierskich trasach na Węgry, odpowiadał: „Żeby mi nikt za nazwisko nie pluł w twarz”. Wojciech
Szatkowski pisze: „(...) mimo akcji
„Goralenvolku” wielu górali brało udział w ruchu oporu AK i ginęło
za ojczyznę na kurierskim szlaku, w kazamatach „Palace”, (w podziemiach hotelu „Palace" mieścił się areszt gestapo zwany
„katownią Podhala")
w alianckich konwojach i na polach bitew II wojny światowej. Zmazali
oni z nawiązką hańbę „Goralenvolku”.
Wojciech
Szatkowski w 1991 roku napisał pracę magisterską na Uniwersytecie
Jagiellońskim „Koncepcja Goralenvolku i próby jej realizacji na Podhalu
w latach 1939 - 1945”. Było to „preludium” do książki „Goralenvolk.
Historia zdrady”. Autor przebrnął przez 3 tysiące stron dokumentów
i prawie 200 pozycji książkowych. Pisanie książki zajęło 5 lat, ale
zbieranie materiałów trwało od 1988 roku. Dużo dokumentów udało się
przeglądnąć, dużo relacji nagrać. Oddaje on w tej książce głos
ludziom, którzy chcieli się wypowiedzieć i mieli coś do powiedzenia.
Temat niezmiernie ważny dla Podhala, dotyczący nie tylko dziadka autora,
Henryka Szatkowskiego, ale i całej jego rodziny, która poniosła, w taki
czy inny sposób, konsekwencje jego działalności. Przez wiele lat
historycy nie mieli dostępu do źródeł, jakimi są archiwa Instytutu Pamięci
Narodowej. Pojawiły się głosy, że Szatkowski chciał wybielić dziadka.
Trzeba przeczytać książkę, aby to oceniać. Pokazał on w niej złożoność
kolaboracji. Tematu nie da się łatwo zaszufladkować, jednak Wacław
Krzeptowski, nazwany przez Niemców góralskim księciem, pozostanie wizytówką
kolaboracji, zdrady i Goralenvolku.
Z
drugiej strony w archiwum IPN i Muzeum Tatrzańskiego są dokumenty o tym,
jak Wacław Krzeptowski ocalił dziesiątki ludzi. Świadczy o tym np.
skierowana do władz niemieckich lista 187 żołnierzy góralskich,
internowanych na terytorium Rzeszy, z prośbą o ich zwolnienie.
Istnieją także relacje ustne mówiące o tym, jak Krzeptowski pomagał w
wyciągnięciu konkretnych osób z aresztu czy też w uniknięciu wywózki
na roboty przymusowe. Rzetelność historyczna wymaga, aby o dobrych
uczynkach też pisać i mówić. Trzeba także pamiętać, iż główna gałąź
wielkiego rodu Krzeptowskich to wspaniali przewodnicy tatrzańscy, pierwsi
ratownicy TOPR od 1909 roku, polscy patrioci. Najsłynniejszy z nich, Józef
Krzeptowski, przewodnik i ratownik, jako kurier 58 razy pokonał z narażaniem
życia trasę Zakopane – Budapeszt – Zakopane. Tajnym kurierem był już
przed wojną, gdyż w latach 1934 – 1938 dla Stronnictwa Ludowego
utrzymywał nielegalne kontakty z Wincentym Witosem, który wtedy
przebywał w Czechosłowacji. Przeprowadzał też potajemnie przez
granice działaczy tegoż stronnictwa na trasie Zakopane – Kieżmark
poprzez Tatry. Niemcy wyznaczyli wysoką nagrodę za jego schwytanie. Za swój
udział w ruchu oporu Józef Krzeptowski był po wojnie bezprawnie uwięziony,
ale po uwolnieniu został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych, a za całokształt
swej działalności tatrzańskiej otrzymał w 1966 roku Order
Odrodzenia Polski.
Ale
nie ulega żadnej wątpliwości, że Goralenvolk był zdradą. To są fakty
nie do obrony. Owszem, działacze Komitetu Góralskiego ratowali ludzi, ale
kiedy rzuci się na szalę to wszystko, co wyniknęło z Goralenvolku,
fakt zdrady jest nie do obrony. Pomimo faktu powstania tej haniebnej
rzeczywistości, Podhala nie ominęły łapanki, rozstrzelania, terror.
Dotykało to nawet członków rodzin tych, którzy tworzyli Goralenvolk. To
zło przeważa i bije w górali do dziś.
Tytuł
książki „Goralenvolk. Historia zdrady” – wskazuje czytelnie, kto
zdradził: ci, którzy związali się z Niemcami i z ideą Goralenvolk. Pamiętajmy
jednak, że większość górali na Podhalu zachowała się znakomicie. Byli
kurierami tatrzańskimi, lotnikami, marynarzami. Idea Goralenvolku stworzona
przez Niemców miała wielki opór na Podhalu - mówi Wojciech Szatkowski. W książce
pokazał on mechanizmy niemieckiej propagandy, które wytworzyły całkowicie
sztuczne pojęcie narodu góralskiego. Nie ma czegoś takiego jak naród góralski.
To Niemcy, rząd Generalnej Guberni, Hans Frank i Heinrich Himmler, prawa ręka
Hitlera, który był w Zakopanem w styczniu 1940 roku, wykreowali
Goralenvolk. Nie wszyscy dali się złapać na ten „haczyk”. Ilu było
tych naiwnych, wierzących, że w granicach Tysiącletniej Rzeszy
zbudują sobie góralskie państewko? Ci, którzy czynnie kolaborowali,
brali udział w pracach Komitetu Góralskiego, jego delegatur, działających
od Czarnego Dunajca po Szczawnicę, byli mężami zaufania, to około 150 -
200 osób. Część z nich została zlikwidowana przez Armię Krajową i
polskie podziemie. Część została osądzona w procesach góralskich, a część
wyjechała z Zakopanego. Kilku deportowano na Syberię i tam zmarli.
Wojciech
Szatkowski liczył, że dzięki archiwaliom z IPN uda się odtworzyć drogę
ucieczki jego dziadka z Zakopanego na Zachód. I to się udało. Ale trop
urywa się w Londynie. Ostatni dokument z archiwum pochodzi z 1960 roku.
Jest to wydany przez Urząd Bezpieczeństwa zakaz wjazdu Szatkowskiego do
PRL, rozesłany na granice, w celu udaremnienia jego ewentualnego powrotu.
Na dokumencie widnieje adnotacja, że przebywał w Londynie i pracował
jako urzędnik. Gdzie dokładnie, w jakim urzędzie? Nie wiadomo. Do dziś
nie wiadomo, gdzie go pochowano. Takich tematów i zagadek jest więcej. To
praca dla kolejnych pokoleń polskich historyków. Nie udało się też
Szatkowskiemu dotrzeć do archiwów niemieckich, dokumenty dotyczące „Goralenvolku”
skrywają także archiwa rosyjskie.
Śledząc
dokumenty, Szatkowski miał nadzieję, że wina tych ludzi okaże się
mniejsza, że można będzie wypunktować więcej dobrego w ich działalności.
Tymczasem było odwrotnie. Z każdą relacją, nowym dowodem ci ludzie, w jego
ocenie, pogrążali się. Wąska grupka działaczy Komitetu Góralskiego
korzystała z przywilejów, ale prosty góral z Kościeliska, Cichego,
Szczawnicy czy Nowego Targu, który dostał tę kennkartę „G”, nic z
tego nie miał. Podlegał temu samemu terrorowi okupanta. Dokumenty pokazują,
jak wielka była wina twórców ruchu Goralenvolku.
Temat
„Goralenvolku” jest jednym z najtrudniejszych i najboleśniejszych w
historii Podhala. Wracanie do niego w sposób uproszczony, okazjonalny, a
nawet sensacyjny powoduje zawsze negatywne emocje. Niektórzy wręcz pytają
- po co? Ostatni świadkowie tamtych czasów odchodzą. Trzeba warsztatu i
metod badawczych historyka, aby zbliżyć się do obiektywnej prawdy. Trzeba
też niezwykłej determinacji, dobrej woli i pokory, zwłaszcza w ocenianiu
ludzi i ich postaw.
Autor strony wyraża serdeczne podziękowania Zarządowi
Stowarzyszenia Auschwitz Memento
za wyrażenie zgody na publikacje materiałów video na niniejszej stronie. Stowarzyszenie Auschwitz Memento realizuje projekt
zatytułowany
Galeria
fotografii
Pokaz slajdów
pobierz
tekst w wersji pdf.
"Duma
i Zdrada". zobacz
zwiastun filmu.
Jóżef
Pitoń wspomina ostanie dni Wacława Krzeptowskiego. zobacz
film.
Testament
Wacława Krzeptowskiego. zobacz
film.
Jóżef Pitoń o działalności kurierskiej
swojego przyjaciela Józefa Krzeptowskiego. zobacz
film.
Bibliografia:
Zofia Radwańska-Paryska, Witold Henryk Paryski, Wielka Encyklopedia Tatrzańska, Wydawnictwo Górskie, Poronin 2005.1.
2. Józef Kasperek, Podhale w latach wojny i okupacji niemieckiej 1939–1945, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1990.
3. Czesław Madajczyk, Polityka III Rzeszy w okupowanej Polsce, t. 1, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1970.
4. Podhale w czasie okupacji 1939–1945, pod red. Janusza Berghauzena, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 1977.
5. Krzysztof Trebunia Tutka, Goralenvolk i Konfederacja Tatrzańska, [w:] Tygodnik Podhalański, 28 czerwiec 2012.
6. Rafał Gratkowski, Goralenvolk – niemiecki pomysł, który spalił na panewce, [w:] Tygodnik Podhalański, 05 lipiec 2012 r.
7. Rafał Gratkowski, Żałosny mit Goralenvoku, [w:] Tygodnik Podhalański, 15 wrzesień 2011 r.
8. Maciej Krupa, Od hołdu wawelskiego do procesów góralskich, [w:] Tatry, nr 1/2011.
9. Wojciech Szatkowski, Korzenie zdrady, [w:] Tatry, nr 1/2011.
10. Stanisława Trebunia - Staszel, Zdrowe i twarde górskie plemię, [w:] Tatry, nr 1/2011.
11. Wojciech Wilczek, Gestapo i NKWD w Zakopanem, [w:] Tatry, nr 1/2010.
12. Adam Jonak, Goralenvolk - prawda i mity, [w:] Gazeta Górska, nr 50/2005.
13. Anna Rutkowski, Zakopane. Historia miejscowości, www.sztetl.org.pl
14. Tomasz Leszkowicz, Goralenvolk: podhalańscy wasale III Rzeszy, www.histmag.org
15. Narodowe Archiwum Cyfrowe, www.nac.gov.pl
16. Polska na fotografii, www.fotopolska.eu
17.
Stowarzyszenia Auschwitz Memento: www.auschwitzmemento.pl
18. Józef Pitoń wspomina ostatnie dni Wacława Krzeptowskiego. http://www.youtube.com/watch?v=iVO0CvjvAd0
19. Józef Pitoń o działalności kurierskiej swojego przyjaciela Józefa Krzeptowskiego http://www.youtube.com/watch?v=dDyx-5gmvjg
20. „Duma i zdrada” zwiastun filmu. http://www.youtube.com/watch?v=cHJ3Dq0-x5U
21. "Goralenvolk". http://www.youtube.com/watch?v=lB94VN00eKM